wtorek, 29 lipca 2008
Boruta Jałówka - uratowana.
"Przebiegła jałówka" - reportaż radiowy emitowany w radiu Białystok, autorstwa Moniki Skwierczyńskiej
Od czwartku, 24 lipca cała Polska z zapartym tchem śledziła losy jałówki, która uciekła z ubojni, przebiegła około 10 km i wpadła do centrum Suwałk. O dzielnej Borucie usłyszeli obrońcy praw zwierząt, którzy stwierdzili, że taką chęć życia warto docenić. Już następnego dnia byli jej właścicielami i znaleźli jej miejsce do spokojnego życia. Ale zanim jałówka trafiła w ich ręce, musieli stoczyć bój o jej życie. Więcej w reportażu Moniki Skwierczyńskiej.
piątek, 25 lipca 2008
Wieści wiejsko - miejskie - odsłona czwarta
Z rzeźni na ranczo
Kuriozalna sytuacja- fundacja z Płocka chce wykupić krowę, która biegała wczoraj po ulicach Suwałk. Istnieje szansa, że zwierzę, zamiast do rzeźni, trafi na ranczo, gdzie nie będzie musiało przed niczym uciekać. Wczoraj zwierzę przez kilka godzin biegało po ulicach Suwałk stanowiąc poważne zagrożenie w ruchu ulicznym. Do miasta krowa trafiła tuż po tym, jak uciekła spod rzeźnickiego noża w oddalonej o parę kilometrów od Suwałk wsi. W pościg za jałówką udali się policjanci i strażacy. Krowa biegała po centrum miasta prawie do godziny 11:00. Wreszcie krowa wbiegła na teren ogrodzonego placu budowy przy ulicy Noniewicza. Tam otrzymała kilku pocisków ze środkiem usypiającym i uspokoiła się. Wtedy właściciel mógł odwieźć zwierzę do rzeźni. Jak się okazało paroletnia jałówka miała szczęście, bo zamieszczoną w internecie informacją o brawurowej ucieczce zainteresowała się fundacja z Płocka, która pomaga zwierzętom. Przedstawiciele fundacji skontaktowali się z rolnikiem, właścicielem krowy i chcą odkupić zwierzę. Jeśli strony dogadają się co do ceny, jałówka trafi na ranczo, gdzie będzie mogło spokojnie żyć. Jarosław Radziewicz, właściciel jałówki przyznaje, że pierwszy raz w życiu spotkał się z taką reakcją krowy. Jak powiedział, prawdopodobnie sprzeda krowę fundacji. na podstawie: radio 5 |
czwartek, 24 lipca 2008
Wieści wiejsko - miejskie - odsłona trzecia
Suwałki: krowa, która biegała po ulicach złapana [ 2008-07-24 ]
To już koniec ucieczki krowy, która dziś od rana paraliżowała ruch na ulicach Suwałk. Zwierzę przybiegło do miasta z oddalonej o kilka kilometrów wsi Poddubówek, gdzie miało trafić do rzeźni.
Co prawda krowa zdołała uciec spod rzeźnickiego noża, ale uległa kilkunastoosobowej grupie mundurowych. W pościg za zwierzęciem udali się policjanci i strażacy. Krowa biegała po centrum miasta prawie do godziny 11:00.
Wreszcie na placu obok Zespołu Szkół nr 1 uczestniczący w pościgu fachowcy zdołali oddać do zwierzęcia strzał z pociskiem zawierającym środek usypiający. To jeszcze bardziej rozwścieczyło krowę, która zaczęła nacierać. Zwierzę otarło się o policyjny radiowóz i o mały włos nie uderzyło policjanta. Wreszcie krowa wbiegła na teren ogrodzonego placu budowy przy ulicy Noniewicza. Tam po otrzymaniu dwóch pocisków ze środkiem usypiającym, uspokoiła się. Całej akcji mundurowych przyglądała się liczna rzesza gapiów. Każdy chciał zobaczyć rozwścieczone zwierzę.
- Pościg za krową dobiega końca- mówi Dariusz Siwicki, zastępca komendanta suwalskiej straży pożarnej w Suwałkach.
Przypomnijmy, że to nie pierwsze tego typu zdarzenie w Suwałkach. Przed paroma laty jałówka, która uciekła z jarmarku przy ulicy Bakałarzewskiej, przez kilka godzin biegała po ulicach miasta stanowiąc zagrożenie dla ruchu drogowego. Wówczas zwierzę zdołało przebiec praktycznie całe miasto. Mundurowi złapali jałówkę dopiero po kilku godzinach.
ZOBACZ GALERIĘ: http://radio5.com.pl/suwalki/galeria.php?id=343
środa, 23 lipca 2008
Święcenie zakończone fajerwerkami
he he he. A oto jak można połączyć przyjemne z pożytecznym ( o ile fajerwerki do takich należą, a świecenia d przyjemnych ;) ).
Garść cytatów niezbędna. Także co w ".." to nie moje, to autora JM z wirtualnych "Wrót Podlasia":
"W parafii w Świętej Wodzie rozpoczynają się święcenia pojazdów. Codziennie o 18:00 aż do niedzieli, 27 lipca odprawiane będą tam msze święte.
W środę 23 lipca msza święta za tych, co zginęli na drodze. W czwartek, 24 lipca pobłogosławione zostaną motory i auta zabytkowe, w piątek, 25 lipca "wszystko, co jeździ" - od rolek po TIRy. To od 9:00 do 21:00 przy figurze św. Krzysztofa w Świętej Wodzie. W sobotę, 26 lipca o 18:00 msza św. za seniorów.
Dodajmy, że dziś święcenia pojazdów odbywają się też w wielu innych kościołach w naszym regionie. Główne uroczystości w Świętej Wodzie odbędą się w niedzielę, 27 lipca - poświęcenie kapliczki patrona kierowców - św. Krzysztofa. W południe uroczystościom przewodniczyć będzie arcybiskup senior Stanisław Szymecki. O 20:00 spotkanie Krzysztofów i msza w ich intencji. Godzinę później apel jasnogórski. Po nim pokaz fajerwerków."
Także spieszmy wszyscy - może 23, 24 a może 25 to właśnie NASZ DZIEŃ :)
Chyba, ze ktoś już naprawdę nic jeżdżącego nie posiada - jak ja, autorka posta - to ew. na fajerwerki załapać się może ;)
Zmiany w nazwach, zmiany w życiu - po co?
Cytując wiernie za "Wrotami podlasia"....
Mieszkańcy Sejn nie chcą zmiany nazw ulic
Przeciwko zmianie nazw ulic opowiedzieli się mieszkańcy Sejn. Niedawno miasto przeprowadziło konsultacje społeczne w sprawie ewentualnych zmian nazw ulic, których patroni kojarzą się z PRL-em.
Chodzi o ulicę Nowotki, Marchlewskiego i Świerczewskiego. Ponadto, zmiany nazwy ulicy "22 lipca" w Sejnach chcą członkowie Litewskiego Towarzystwa Świętego Kazimierza. Według nich, powinna ona nosić imię sejneńskiego biskupa Antanasa Baranauskasa. Nazwa 22 lipca, upamiętnia datę ogłoszenia zatwierdzonego przez Stalina manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
- W wyniku społecznych konsultacji okazało się, że mieszkańcy nie chcą żadnych zmian. Spośród 53 ankiet, które wypełnili, tylko w trzech przypadkach była zgoda na zmianę nazw, z czego dwie osoby zastrzegły, że nie chcą ponosić kosztów takich działań- powiedział Radiu 5 Jan Stanisław Kap, burmistrz miasta.
koniec cytatu.
No i dobrze. Historia historią jest, i nic jej nie zmieni.
niedziela, 6 lipca 2008
Wieści wiejsko- miejskie - odsłona druga
Poszedł po salceson i stracił kasztankę
Suwałki. Kiedy woźnica poszedł po zakąskę, ukradli mu... konia z furmanką. Poszkodowany suwalczanin 64-letni Tadeusz K. nie potrafi jednak opisać sprawców. Twierdzi tylko, że jeden wyglądał "ryzykownie”.W środę wieczorem na suwalską komendę policji wpadł zdenerwowany mężczyzna, informując, że został oszukany. Otóż bardzo wcześnie rano wybrał się na jarmark, który odbywał się przy ulicy Bakałarzewskiej, aby sprzedać konia. Zwierzęciem -"kasztanką z prawie białą grzywą” zainteresowało się dwóch rolników.
Tadeusz K. zgodził się sprzedać konia i wóz za trzy tysiące. Panowie dobili targu, ale rolnicy, zamiast pieniędzy, wyciągnęli z kieszeni butelkę wódki. Po kilku kieliszkach stwierdzili, że przydałoby się coś na zakąskę. K. poczuł się do obowiązku i poszedł do pobliskiego sklepu po salceson. Kiedy wrócił na plac targowy, po kasztance ani po jej nowych właścicielach nie było już śladu.
Zrozpaczony mężczyzna przez cały dzień szukał konia po mieście, a wieczorem pobiegł prosić o pomoc policjantów. Był tak zdenerwowany, że nie potrafił logicznie odtworzyć zdarzenia. Nie pomagał mu też w tym stan trzeźwości. Mężczyzna miał ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Składając funkcjonariuszom zeznania, wielokrotnie podkreślał, że to niegodziwe, aby "dziadka spoić i okraść”. Uważał, że złodzieje powinni go przeprosić, no i oczywiście oddać konia, do którego przywiązana jest bardzo wnuczka.
Ponieważ wyjaśnienia były mało spójne, funkcjonariusze spisali tylko notatkę i poprosili suwalczanina, aby zgłosił się na komendę jeszcze raz, kiedy wytrzeźwieje.
Stróże porządku liczą, że poszkodowany przypomni sobie trochę więcej niż to, że na wozie z żelaznymi kołami znajdował się połamany bat.
Suwale , monety.
piątek, 4 lipca 2008
Wieści wiejsko-miejskie
Właściciel zwierzęcia znalazł kupców na jarmarku przy ul. Bakałarzewskiej, ustalił cenę, a ci wyciągnęli butelkę wódki. W ten sposób chcieli przypieczętować udaną transakcję. Po wypiciu kilku kieliszków, Tadeusz K. z grzeczności postanowił udać się po salceson na zakąskę. Kiedy wrócił ze sklepu, jego kasztanki, wozu i kupców już nie było. Poszkodowany szukał złodziei na własną rękę. Dopiero wieczorem postanowił oddać sprawę w ręce policji.
Z jego zeznań funkcjonariusze spisali jedynie notatkę służbową, bo mężczyzna nie był w stanie złożyć stosownego zawiadomienia i wyjaśnić całej sprawy. Podczas wizyty w komendzie miał w sobie dwa promile alkoholu. Ma uzupełnić zeznania, gdy przyjdzie trzeźwy.