A ja mieszkałam obok pracowni czapnika, niejakiego Janowskiego, ale czy był on Jerzym to ja tego nie wiem. Wiem natomiast, że po latach niebytności w rodzinnych mych Sejnach znalazłam stojącą na balkonie czyjemś starą maszynę Singera. I zachciałam ją nabyć w drodze wymiany polskie środki płatnicze - maszyna. Okazało się, że to właśnie owy czapnik, znany z mojego dziecięstwa właścicielem jej jest. Ale za namową połowicy swej, małżonki, nie sprzedał mi upragnionego sprzętu. Ponoć pojechała później maszyna na Śląsk. Także tam teraz czapki robić będą. Albo i nie będą. A maszynę przerobią na stoliczek pod kwiatki w ogródku.
1 komentarz:
A ja mieszkałam obok pracowni czapnika, niejakiego Janowskiego, ale czy był on Jerzym to ja tego nie wiem.
Wiem natomiast, że po latach niebytności w rodzinnych mych Sejnach znalazłam stojącą na balkonie czyjemś starą maszynę Singera. I zachciałam ją nabyć w drodze wymiany polskie środki płatnicze - maszyna. Okazało się, że to właśnie owy czapnik, znany z mojego dziecięstwa właścicielem jej jest. Ale za namową połowicy swej, małżonki, nie sprzedał mi upragnionego sprzętu. Ponoć pojechała później maszyna na Śląsk. Także tam teraz czapki robić będą. Albo i nie będą. A maszynę przerobią na stoliczek pod kwiatki w ogródku.
Prześlij komentarz